JĘZYK POLSKI

Nauczyciel prowadzący zajęcia:
Teresa Pietruska-Mrożek

PODRĘCZNIKI

KLASA I GIMNAZJUM

JĘZYK POLSKI
Podręczniki - Słowa na czasie 1 podręcznik do kształcenia literackiego i kulturowego
M. Chmiel, W.Herman,, Z. Pomorska, P.Doroszewski
Słowa na czasie 1 podręcznik do kształcenia językowego wraz z ćwiczeniam A.Grabarczyk
Wydawnictwo”nowa era”

KLASA II GIMNAZJUM

JĘZYK POLSKI
Podręczniki - Słowa na czasie 2 podręcznik do kształcenia literackiego i kulturowego
M. Chmiel, W.Herman, Z. Pomorska, P.Doroszewski
Słowa na czasie 2 podręcznik do kształcenia językowego wraz z ćwiczeniam W.Herman
Wydawnictwo”nowa era”

KLASA III GIMNAZJUM

JĘZYK POLSKI
Podręczniki - Słowa na czasie 3 podręcznik do kształcenia literackiego i kulturowego
M. Chmiel, W.Herman, Z. Pomorska, P.Doroszewski
Słowa na czasie 3 podręcznik do kształcenia językowego wraz z ćwiczeniam W.Herman
Wydawnictwo”nowa era”


Materiały do pobrania:

Kryteria oceniania
Rozkład materiału klasa 1
Rozkład materiału klasa 2
Rozkład materiału klasa 3



Audycja radiowa wykonana przez uczniów klasy II G.





Projekt - MÓJ KRAKÓW
Prace wykonane przez uczniów klasy III G

Michał Gołuszka


Claudia Ngo Thanh


Maria Ptaszkiewicz


Maciej Sztorc


Quipu ludzkości

Czym jest Quipu ludzkości? Szeregiem, nicią ciągnącą się od setek, a nawet tysięcy lat nieprzerwanie. Poszczególne węzły oznaczają wydarzenia przełomowe, które zmieniły nurt dziejów, lub uratowały go przed pewnym wyschnięciem. Kolor nie jest istotny, ponieważ nie ma wydarzenia w jednym kolorze i próbowanie dociekać w jakich barwach każdy widzi Quipu stworzyło by nam drugą nieskończoną nić. Co jest bardzo ciekawe w naszym dziejowym Andyjskim sznurze to fakt, że z biegiem czasu powiększa się nie tylko na początku, ale i na końcu. Wnikliwy homo sapiens trzymający koniec sznura, pociągnie go, aby odkryć ukryte pod piaskami czasu już zapomniane i zniszczone, bezbarwne węzły. Mało jest alfabetów w świecie tak diametralnie wyróżniających się od innych. Większość spisywana była na glinianych tabliczkach, skórze, papirusie, aby na końcu swojego rozwoju spocząć dumie na papierze. Pismo łacińskie, proste znaki, które w poszczególnych krajach uległy różnym przekształceniom, aby dostosować je do lokalnej mowy. Niektóre dźwięki tworzone są za pomocą dwóch lub więcej liter. Cyrylica wyewoluowała z głagolicy, pisma dostosowanego do mowy słowiańskiej, wymyślonego przez misjonarzy Bizancjum, Cyryla i Metodego przybyłych, aby nawracać lud Rusi, odsunąć ich myśli od Arkony, zasłonić widok na tarczę Swarożyca i wskazać słońce. Podobnie jak alfabet łaciński, posiada symbole o ściśle określonej wymowie, które mogą , w pary się dobierając, zmieniać nieco brzmienie. Cyrylica jest pismem runicznym naszych czasów. Alfabet arabski trwa niezmieniony w swojej formie od ponad tysiąca czterystu lat. Dla wielu są to niemożliwe do odczytania sznury, ciągnące się od końca do początku. Owe sznury są skomplikowane do czytania i wymagają wprawy i dobrego słuchu. Czasami bardzo trudno odróżnić samogłoski długie od krótkich lub spółgłoski zwykłe od grubo brzmiących, tak zwanych „emfatycznych”. Nie wspominając, że każda litera ma trzy formy: Początkowo , środkowo i końcowo -wyrazową . Aby czytać wprawnie, potrzebna jest także wiedza, gdyż prawidłowe wypowiedzenie słowa wymaga jego znajomości , nie zapisywane są bowiem samogłoski krótkie. Znaki chińskie odpowiadają poszczególnym sylabom , Japońskie zaś, dużo bardziej skomplikowane, poszczególnym pojęciom. Wszystkie te alfabety, znaki i symbole mają jedną wspólna cechę. Są dwuwymiarowe. Z Quipu jest inaczej.
Używano go w Ameryce Południowej w czasach przed przybyciem Europejczyków. Jest obok pisma klinowego najstarszym pismem na świecie. Są to luźno zwisające sznurki z węzłami w poszczególnych miejscach, oznaczające najczęściej liczby, nazwy geograficzne, hasła, odezwy. Możemy domniemywać czy można było ułożyć w Quipu zdania. Jedno jest pewne, odgrywało ono zasadniczą rolę w państwie Inków, najbardziej zaawansowanych z ludów starej Ameryki. Posiadali oni rozwinięte rolnictwo, podstawę ich istnienia, ogniska sygnałowe, ogromną sieć dróg w górach, do rzymskich porównywanych, po których biegali posłańcy, na zasadzie sztafety wymieniający się informacjami. Posiadali pałace, budowali piramidy. Gdy umierał władca ,czyli „Inka” , jego ciało było balsamowane i mumifikowane. Ich religia, mówiąca, że człowiek był najsłabszym z bogów pragnącym władzy, który w końcu zostaje strącony w ramach kary na ziemię, nie zakładała, w przeciwieństwie do innych religii ludów południowo-amerykańskich tego okresu, składania ofiar z ludzi. Ofiary składać jednak musieli, aby bogów przebłagać, pod nóż szły więc zwierzęta, a konkretnie bardzo popularne w tych rejonach lamy. Na szczególna uwagę zasługuje jeszcze prawo, a najbardziej zasadza o kradzieży: jeśli bowiem ktoś popełnił występek przywłaszczenia sobie rzeczy do niego nie należącej, a uczynił to z powodu biedy, karany był zarządca danej wioski, gdyż doprowadził do takiego stanu swojego poddanego. Samo Quipu, pismo węzełkowe, używane było do spisywania, jako się już rzekło, liczb lub nazw, które przekazywali posłańcy. Inkowie wykorzystywali go także do spisywania podatków, rachunków i innych biurokratycznych elementariów. Współcześni uczeni debatują, czy można było w nim związać większe słowne przekazy, wsuwając też tezy, że posłańcy posiadali specjalne szyfry do poszczególnej wiadomości. Żywot pisma zakończył się wraz z państwem Inków, kiedy to Hiszpan, Francisco Pizzaro, zaprosił wodza Atahualpę na spotkanie. Odbyło się ono we wiosce Cajamerca, gdzie wódz odmówił przyjęcia chrześcijaństwa i poddania się hiszpańskiej woli, został więc uwięziony, a jego świta, w ilości pięciu tysięcy, bestialsko wymordowana. Mimo opłacenia umówionego okupu, który Hiszpanie ochoczo przyjęli, nie został uwolniony, aż do swej śmierci. Od spalenia duszy, czyli wedle wierzeń Inków spalenia na stosie, uratowało go tylko przyjęcie chrześcijaństwa, wobec czego skonał na hiszpańskiej garocie. Zaprawdę litościwy jesteś Panie Pizzaro!
Lecz nie czas teraz stawiać winnych przed trybunałem. Wszystkie te wydarzenia utworzyły jeden węzeł wśród wielu milionów. Węzły, w przeciwieństwie do liter, są namacalne, tak jak namacalne są dzieje ludzkości, czyli historia. To właśnie nią się dzisiaj zajmiemy, próbując odpowiedzieć na podstawowe pytania: czym jest i jakie są jej zastosowania. Czym jest Historia?
Jest porwanym sznurem, szczątkową pamięcią, która została wielokroć przekształcona i podana do informacji publicznej. Nie twierdzę, że jest ona niewiarygodna, wręcz przeciwnie, a przekształcenia owe powstały w wyniku braku wszystkich informacji, z potrzeby ich posiadania, w efekcie uzyskaliśmy nić połataną niekiedy domysłami. Jest przeszłością, cieniem dawnego świata i ludzi, ich kultury, osiągnięć, wzlotów i upadków. Spisywane są w niej daty, najważniejsi ludzie, którzy w jakiś sposób przysłużyli się światu, pozytywnie lub negatywnie. A nade wszystko opisuje ona procesy, sposób funkcjonowania społeczeństw i kultur, będąc tym samym najważniejszą rzeczą do zrozumienia obcych zwyczajów.
Jaki jest więc z niej pożytek?
Czy będąc przeciętnym obywatelem jednego z europejskich krajów jesteśmy w stanie zrozumieć jakie były myśli Inków? Lub, zostawiając już nieodżałowanych Indian, poznać nastroje społeczne wieku dużo bliższego naszym czasom, a więc próbując dociec, co czuli ludzie idąc na barykady walczącej Warszawy? Chciałbym w to wierzyć, lecz bez podstawowej wiedzy i otwartego umysłu jest to niemożliwe. Najpierw trzeba poznać kulturę, podstawowe myśli i zwyczaje danej cywilizacji. Badając i doszukując się wiedzy widzimy procesy, czyli ciągi zdarzeń. Owe ciągi powstają najczęściej od jednej myśli, przerodzonej w czyn, trwającej, a następnie przeżywającej swój kres, lub rozkwit. Pozwala nam to na wyciągnięcie wniosków czy dany proces, dany element Quipu jest poprawny, czy niszczący w skutkach. Historia jest też wiedzą o przodkach, nie tylko tych rodzinnych, ale też całych społeczeństw: wielkich rodakach. Pamięć o nich nie tylko jest istotna przez pryzmat kształtowania się świadomości narodowej, gdyż jak śpiewał Jacek Kaczmarski: „ Narody , narody! Po diabła narody. Stojące na drodze do szczęścia i zgody? Historia nam daje dobitne dowody: Pragniecie pokoju? - usuńcie przeszkody.”, ale z samego pięknego szacunku dla węzłów które zawiązali. Spójrzmy na to z nieco innej strony: Czy my dokonując czegoś wielkiego, chcielibyśmy zostać na wieki zapomniani? Nie sądzę. Wystarczy pomyśleć o tych wszystkich ludziach, którzy niczym wielkim się nie odznaczyli. Ciężko harowali przy pługu, zbierali ryż, lub prowadzili karawanę wielbłądów przez pustynię. Ci ludzie byli czymś kiedy żyli, teraz są niczym. Historia ożywia część tych najważniejszych osobistości pozwalając ich żywot nieco przedłużyć. Czy więc Hiszpanie powinni zapomnieć o, wspomnianym już Franciscu Pizzaro? Każdy naród odznaczył się zarówno czynami szlachetnymi , jak i niegodziwymi. Jednakże o Pizzarze powinniśmy pamiętać nie ze względu na jego „dokonania”, ale przez szacunek dla jego ofiar. Ludzi, których zniszczył hiszpański imperializm, którzy posiadali własną kulturę, własne osiągnięcia i struktury społeczne, które bezpowrotnie znikły. Nasze Quipu kształtuje też wyobraźnię. Ileż jest przecież książek i filmów bazujących na Historii? Bez tej spuścizny bylibyśmy bardzo biedną rasą.
Zawsze trzeba pamiętać że ci wszyscy ludzie naprawdę istnieli, a przynajmniej jest to wielce prawdopodobne . Wykonywali zwyczajne, znane nam wszystkim zajęcia: jedli , pili , bawili się, walczyli, przeżywali kryzysy. Najprostszym przykładem jest sytuacja w jakiej znalazł się Józef Poniatowski, gdy po porażce wyprawy napoleońskiej na Rosję, moskale zaoferowali mu możliwość walki w swoich szeregach. Nastał czas decyzji przeplatany myślami samobójczymi, gdyż sprawa Napoleona wszak była już przegrana: dochować więc wierności, czy podążyć droga ocalenia? Aby w pełni zrozumieć sytuację w jakiej się znalazł, trzeba dodać, że nastroje Polaków w tym okresie nie były jednoznaczne. Znaczna liczba Polaków walczyła w wojskach carskich, i również znaczna ilość działaczy politycznych, na czele z Adamem Jerzym Czartoryskim, pokładała w Aleksandrze I nadzieję na odzyskanie utraconej Rzeczypospolitej. Przeszłość nie była bezbarwna, nie była czarnymi literami na białym tle. To wszystko żyło i wciąż pasją wielu osób jest przywracanie historii do życia poprzez rekonstrukcje historyczne, gdzie prezentowane są walki, jadło, tańce, muzyka i tradycje danego okresu. Czyż to nie fascynujące, że możemy namacalnie spotkać się z historią? Nasza nić dziejowa może być, jak każda szanująca się nić, zastosowana do wielu rzeczy. Możemy dzięki niej zszyć przeszłość z teraźniejszością, lub załatać jakąś już dawno zapomnianą tkaninę. Dzięki tej nici możemy wplatać we własne zdania porównania do niej się odnoszące, zyskując znacznie na krasomówstwie. Pomaga nam ona zrozumieć procesy dziejowe, tym samym jesteśmy w stanie domniemywać jakie skutki odniosą poszczególne decyzje polityczno–gospodarcze. Takie tkactwo może być naszą pasją, sposobem spędzania wolnego czasu, kiedy to szyjemy sobie średniowieczny czepiec na rekonstrukcje dnia następnego. A co najważniejsze, nie potrzebujemy nawlekać jej na żadną igłę. Oto czym jest nasze Quipu.

Krzysztof Kurtyka kl. IIIG




Z poezją pod pachą...

Dzisiejszy świat to miejsce pełne zabieganych ludzi oraz ich komputerów, aplikacji i portali. Obecne życie nabrało zawrotnego tempa – często nie ma czasu nawet na zwykły sen. Nic dziwnego, że niektórzy Polacy nie są w stanie przeczytać nawet jednej książki rocznie! Poezja, często niedoceniana nawet we wcześniejszy wiekach, w pewnej części społeczeństwa została prawie zapomniana. Uważam, że to jeden z największych błędów jakie mogliśmy popełnić!Kiedy ostatnio próbowaliśmy oddać się w ręce Norwida, pozwalając mu zwrócić naszą uwagę na ważne, może niezauważane tematy? Czy ulecieliśmy kiedyś z mgłami nocnymi z dzieł Kazimierza Przerwy – Tetmajera?
Tymczasem życie pełne liryki staje się zupełnie inne. Czy wędrowanie przez świat z „ z poezją pod pachą” zmieniłoby nas na lepsze? Sadzę, że tak. W wielu utworach podmiot liryczny zwraca uwagę czytelnika na ważne kwestie dotyczące różnych dziedzin życia. Często są to zagadnienia zapomniane i pomijane w codziennym życiu. Jednak warto się nad nimi zatrzymać i je przemyśleć. Do takiego zwolnienia i zastanowienia się zmusza na przykład „Sonet XI” Adama Asnyka. Uświadamia nam, że „..szybko mkną w przeszłość niepochwytne chwile…”. Bo czy tak naprawdę zdajemy sobie sprawę z tego, że „..każdy dzień stwarza nowy kształt człowieka…”? A może, zatraceni w wyścigu szczurów zapomnieliśmy o naszej śmiertelności. Ten filozoficzny tekst zmusza nas do refleksji. Może, między wypitą w biegu poranną kawą a ważnym spotkaniem, warto zastanowić się za czym właściwie tak biegniemy? Czy w całej tej codziennej walce z szefem, projektem, ocenami, oddalającym się awansem, klientem opóźniającym płatności nie gubimy czegoś ważniejszego? Kiedy ostatni raz zachwyciliśmy się zwykłym pięknem śpiewu ptaków? „Spójrzmy przez liście na obłoki w niebie i na promieni po gałęziach załom…” namawia nas Bolesław Leśmian w swym wierszu Trzy Róże. „ Zbliżmy swe dusze!” dodaje, pokazując, że oprócz spraw związanych z szarą rzeczywistością poświęcić choć kilka chwil także innym ludziom, których w nawale obowiązków często nie zauważamy. Wiele tekstów poetyckich zwraca uwagę właśnie na wagę relacji międzyludzkich, o które w dobie komputerów i smartfonów tak trudno. Nawet zwykły spacer dzięki poezji może stać się magiczną podróżą. Zaprośmy na naszą przechadzkę poetów, a na pozór zwyczajne i szare elementy otaczającej nas rzeczywistości nabiorą nieziemskich kolorów. Pozwólmy Janowi Kasprowiczowi prowadzić się przez „..ciemnosmreczyńskie skał zwaliska, gdzie pawiookie drzemią stawy…”. Niech Maria Pawlikowska Jasnorzewska zwróci naszą uwagę na nudne z pozoru płoty. „Ptaszek na sztachecie sąsiedniego ogrodu piłuje szklaną piłą piosenkę żałosną…” pokazuje poetka. Czy gdyby nie ona zwrócilibyśmy na niego uwagę, czy może, jak zwykle przeszli obojętnie?
Poeci to często ludzie doświadczeni życiowo, osoby, które przeżyły przeróżne wydarzenia mające wpływ na ukształtowanie ich psychiki. Jednym z takich twórców jest Jan Kochanowski, nieszczęśliwy ojciec wcześnie zmarłych dzieci. „Treny” to dowód jego bezgranicznej rozpaczy po stracie pierwszego dziecka, domniemanej dziedziczki pisarskiego talentu – Urszulki. „…Orszulo moja wdzięczna, gdzieś mi się podziała?” pyta w bolesnym szaleństwie, nie mogąc pogodzić się ze zrządzeniem „ złej Persefony…”. Czytanie tych przepełnionych cierpieniem tekstów bardzo oddziałuje również na odbiorcę, który także zaczyna wygrażać śmierci, ale również zastanawiać się nad kruchością otaczającego go życia. Kochanowski to jednak autor bardzo wszechstronny. Jego rymowane fraszki mają na celu pouczenie czytającego i pokazanie właściwych zachować. Jedna z nich, „Na młodość” uzmysławia dorosłym, że szaleństwa młodzieży są rzeczą tak naturalną jak wiosna w cyklu życia przyrody. Przecież obfitość i piękno lata nie byłoby możliwe bez kwietniowych i majowych deszczy! Młodzi ludzie robią rzeczy, które starszym wydają się komiczne, bezsensowne lub wręcz drażniące. Jednak to właśnie na błędach młodości uczą się dojrzałości i odpowiedzialności. Utwory poetów takich jak Jan Sztaudynger pokazują inne, komiczne oblicze poezji. Te krótkie, zabawne wierszyki nierzadko niosą ze sobą ważne przesłanie. „Niejeden by nie zaczynał, gdyby mógł przewidzieć finał” pisze poeta, przedstawiając komiczne oblicze zauroczenia i w formie żartu wytykając częste pomyłki zakochanych. Któż z nas nie popełnił z miłości czegoś katastrofalnie głupiego? Kto nigdy nie skompromitował się przed ważną dla siebie osobą? Myślę, że każdy z nas mógłby wymienić wiele zabawnych sytuacji w których znalazł się próbując zgłębić tajemnice relacji damsko-męskich. Autor fraszek życzliwie uśmiecha się na widok fatalnych nieporozumień, jednocześnie dając nam do myślenia i służąc radą. Poezja, na równi z epiką i dramatem pomaga zostawić troski i przenieść w całkiem inny świat. Któż choć raz w zimowy wieczór nie siadał wygodnie w pluszowym fotelu, z filiżanką herbaty w dłoni i nie zanurzał się w jakże bajkowy i niesamowity świat literatury? Jakże nędzna i smutna byłaby nasza egzystencja bez tekstów autorów pokroju Adama Mickiewicza! Jego ballady i sonety, a także inna twórczość przez wieki umożliwiały Polakom porzucenie codziennych zmartwień i podróż do miejsc zamieszkanych przez romantycznych bohaterów. Świetnym tego przykładem są „Lilije”. Czytając ten utwór wręcz nie można się doczekać aby poznać rozwiązanie sprawy „..pani, która zabiła pana..”. Opisy odwiedzin ducha, a szczególnie fraza „To ja dzieci – wasz tato!” wywołują dreszcze strachu pomieszanego z ekscytacją.
Każdy człowiek przechodzi czasami ciężkie dni, chwile w których wszystko traci sens. Niektórzy tracą ukochanego członka rodziny, inni są nieszczęśliwie zakochani lub nieuleczalnie chorzy. Wszyscy oni z pewnością znajdą dzieła liryczne, których podmiot znalazł się w podobnej sytuacji, będą mogli spojrzeć na swoją sytuację z innej strony. Poezja wielokrotnie wspomagała duchowo także naród polski będący pod zaborami lub przeżywający inny trudny okres w historii państwa. Przykładem takiego dzieła, które tak jak „Trylogia” Sienkiewicza napisane było ku pokrzepieniu serc i niejako stało się hymnem walczących o wolność jest „Rota” Marii Konopnickiej. Pocieszała ona „… królewski szczep piastowych..” w chwilach klęski. Śpiewano ją również w zwycięskim uniesieniu. Pieśń ta łączyła naród.
Sądzę, że liryka to najpiękniejszy rodzaj literacki, zdecydowanie warty czytania. Ludzie pisali aby pomóc sobie wyrazić uczucia, zwrócić uwagę czytelnika na ważny temat, pomóc mu dostrzec piękno otaczającej go przyrody i miłość ludzi. Życie z poezją przestaje być szare i zwyczajne, nabiera tysiąca barw! Liryka to szansa na głębsze przeżycie naszej ziemskiej wędrówki. Myślę, że nie warto jej sobie odbierać.



Halina Jagielska kl. IIG
ul. Forteczna 54
30-437 Kraków
tel.(012) 262-20-94
fax.(012) 262-01-03